Znacie maski GlamGlow? Z pewnością, bo nie da sie o nich nie słyszeć. Maski gwiazd od kilku lat goszczą także w Polsce i można je kupic w perfumeriach Sephora i Douglas. Do grona sławnej czarnej - bankietowej, białej - dla cery tłustej i niebieskiej - nawilżającej dołączyła zielona.... Co robi, dla kogo bedzie odpowiednia? Przeczytajcie poniżej... :)

Tym razem marka GlamGlow łączy w masce Powermud siłę błota i olejków, by dogłębnie oczyscić i nawilżyć skórę.

Maska jest dosyć uniwersalna bo nadaje sie neimal do każdego typu skóry dla kobiet i meżczyzn. Maska zapewnia nam dogłębne oczyszczenie skóry z sebum, pozostałości makijażu i zanieczyszczeń nagromadzonych w ciagu dnia.

Maska jak pozostałe zapakowana jest w specjalny słoiczek, które od pozostałych różnią się kolorem. Zabezpieczona jest pazłotkiem, które chroni maske przed dostaniem sie powietrza.

Otwierając maskę od razu czujemy zapach - czytałam, że kogoś irytował, ale ja go bardzo polubiłam, przypomina mi zapach jabłek.

Kolor podobny do poprzednich maseczek, może nieco jaśniejszy. Maseczka łatwo się nakłada. Wystarczy nanieść jej niewielką ilość na całą buzię omijając okolicę oczu i pozostawić na ok 10-15min. W tym czasie maska zastygnie tworząc skorupę.

By ją usunąć zwilżamy dłonei i twarz i masujemy okrężnymi ruchami to co pozostało. Dzieki temu zapewniamy skórze odżywczy peeling. 

Efekt?

Maseczkę używam raz w tygodniu od ok 2 miesięcy. Efekt tak jak obiecuje producent jest spektakularny. Skóra mimo upałów nie wydziela tak dużo sebum jak zazwyczaj, krostek jest mniej, a cera wygląda jak po wyjściu od kosmetyczki. Szczególnie wida to do 2 dni po jej użyciu. Cera promienieje, jest neisamowicie gładka i rozświetlona. Warto mieć te maskę i stosować ją nie tylko przed wielkim wyjsciem ale także bez powodu.