Goteborg jesienią :)
21:54Powróciłam! Ach, Goteborg powitał nas deszczowo, ale potem, o dziwo, było nawet słońce i deficyt typowych wiatrów w tamtych stronach, które wywracają nawet najbardziej trwałe parasole. A tu nic - żadnych wichur, burz... - nudy ;)
Miło było powrócić znów do tych wąskich uliczek, budynków z pomarańczowej i żółtej cegły, kraju wysportowanych blondynek i blondynów.
Ten weekend upłynął nam pod znakiem ekologii, jedzenia organicznego i znaku fair trade. Dziewczyna, u której mieszkaliśmy jest eko couchem, więc uczyła nas an co zwracać uwagę, mieliśmy wspólne gotowanie tamtejszych rybek i innych pycha obiadków.
główna ulica Goteborga po raz ostatni - było zimno - czapa i rękawice być muszą ;)
Wiecie, że w Goteborgu na bilecie miejskim można popłynąć promem na 1 z kilkudziesięciu wysepek, na których znajduje się od kilku do kilkuset domów i można się na nich poczuć jak rozbitek na bezludnej wyspie... Może być cudowniej? ;)
Wiecie, że w Goteborgu na bilecie miejskim można popłynąć promem na 1 z kilkudziesięciu wysepek, na których znajduje się od kilku do kilkuset domów i można się na nich poczuć jak rozbitek na bezludnej wyspie... Może być cudowniej? ;)
Trampolina w środku deptaku - typowo szwedzkie :]] Małża nie mogłam przez 20min stamtąd odciągnąć :P
latamyyyy ;)
widok na miasto
z Gunillą na głównej ulicy
Było chłodno, ale gorące szwedzkie serca nas ciepło przyjęły i rozgrzały :) Tu 5 godz przed odlotem, zegnamy główną ulicę w mieście :) Już tęsknie za tym miastem i ludźmi <3
0 komentarze
Wpisy na blogu są jak uśmiech - nigdy ich za wiele ;) Wszystkie są dla mnie bardzo cenne.
Jest mi miło, że odwiedzasz Pracownie, mam nadzieje, że się tu zadomowisz... :)
Pozdrawiam ciepło,
E.