Są takie marki, które w każdym detalu dbają o perfekcję. Origins jest właśnie jedna z nich. U nich nie ma przypadkowych składników, nie ma opakowań robionych "na szybko", reklam "na kolanie" czy miejsc eventów, które są wybierane ot tak, bo było najbliżej. 

Wprowadzając nowy produkt do portfolio Origins zadbał, by Clear Improvement Charcoal Honey Mask była pokazana w urokliwym miejscu, które wpisuje się wystrojem do gwiazdy eventu - maski z miodem.

Maskę Clear Improvement wielbię od dawna, zużyłam jej wiele opakowań i doceniam ją za to, że tak dobrze oczyszcza skórę. Lubię też jej naturalny, nienarzucający się zapach. Wersja w tubce czyli Active Charcoal Mask to Clear Pores świetnie zwęża rozszerzone pory i ogranicza wydzielanie sebum. To właśnie stabilizacja nadmiernego świecenia się cery jest dla mnie największym jej atutem. Widząc jak dobrze sprzedaje się ta maseczka i jak wiele osób ją poleca, zastanawiałam się co nowego może wprowadzić marka i kiedy to zrobi. Na nowość w linii Charcoal Mask kazali sobie chwilę poczekać, ale było warto...

Nowe "dziecko z linii z węglem drzewnym pozyskiwanym z bambusa nie bez powodu ma na opakowaniu pszczółki. Już one zdradzają poniekąd co nas czeka w środku. Tak, to miód ma osładzać nam działanie oczyszczającej maseczki.

Wzmacniające właściwości miodu z polnych kwiatów i sfermentowanego miodu daje naszej skórze równowagę między oczyszczającymi właściwościami węgla z drzewnego z bambusa a nawilżającymi właściwościami miodu.

Zawartość miodu czuć nie tylko po nałożeniu maseczki bo skóra jest bardzo gładka i elastyczna, ale także nasz nos może go wyczuć. Maseczka po otwarciu pachnie miodem, co dodatkowo koi moje zmysły i odpręża.